Szpital to zdecydowanie miejsce, które kojarzy się głównie ze smutnymi minami pacjentów, zmęczonymi twarzami personelu medycznego oraz z napięciem i stresem. Czy tak jest zawsze? Odpowiedź brzmi : NIE. Istnieje jedna podstawowa zasada – zawsze śmiej się z pacjentem, nigdy z pacjenta.
W szpitalu, tak jak w życiu codziennym dzieje się wiele sytuacji, w których ciężko jest się powstrzymać od śmiechu mimo całej powagi sytuacji. Jeśli ktoś jest osobą, której ciężko zapanować nad śmiechem, to z pewnością nadaje się do szpitala. Tak, właśnie tak. Tylko takie osoby potrafią rozładować to napięcie i zdjąć z pacjenta cały stres. Przykładowo, jeden z dyżurów w Klinice Kardiologii. Sala kilkuosobowa męska (czyt. nieustanne żarty, docinki i komplementy). Panowie wyglądają na całkiem zdrowych, śmieją się, że leżą tutaj z powodu złamanego serca przez pewną pielęgniarkę. Słyszałam ten żart nie raz, więc staram się lekko zaśmiać, tak jak w sytuacji kiedy nauczyciel, czy szef opowiada mało śmieszny żart, ale wypada zareagować. Jednak jeden z nich wpada na świetny pomysł. Dzwoni dzwonkiem do dyżurki pielęgniarek. Lecę jak na złamanie karku, na korytarzu osiągam prędkość Usaina Bolta, wpadam do sali i słyszę słynne ,,Siostro, kaczkę”. Cóż… Czynność jak czynności, więc zbieram się szybko do brudownika, wtapiam się w gąszcz misek, basenów, ligniny. Jest! Piękna, jednorazowa kaczka. Dumna z siebie wracam do sali, deklamuje pacjentowi całą regułkę ,,jeśli pan skończy i da pan radę, proszę wyrzucić kaczkę z zawartością do pojemnika na śmieci w toalecie, jeśli nie proszę dzwonić, przyjdziemy”. W tym momencie pacjent patrzy na mnie z rozczarowaniem i mówi ,, ale ja nie chciałem takiej kaczki… ja chciałem z rożna”. W pierwszym momencie obudziła się we mnie ostrzejsza strona, jednak w głowie zapaliła się lampka Florence Nightingale, nestorki pielęgniarstwa. Co tu dużo mówić. Pacjent wykazał się kreatywnością, znaczy wraca do zdrowia. Kolejna sytuacja, również w Klinice Kardiologii. Próbuję pacjentowi zrobić EKG, jednak jeden z panów na sali sypie żartami jak z rękawa. Aparat szaleje, pacjent na łóżku skacze z napadu śmiechu, a ja w środku się gotuję. Nie wytrzymuje i wybucham śmiechem. Pielęgniarka też człowiek. Chociaż nad tym bym się zastanowiła. Godzina 7.00. Wchodzę na salę. Walczę ze sobą, żeby nie położyć się na jednym z wolnych łóżek i po prostu pójść spać. Staram się wykrzesać z siebie resztki sił i jak najmilszym głosem mówię ,,halo, halo, proszę się obudzić”. W tym momencie pacjent otwiera jedno oko, zerka na mnie i mówi ,,ładna to może i pani jest, ale ten charakter to ma pani taki paskudny”. Wcale się mu nie dziwię. Kiedy rano słyszę budzik, niezależnie od godziny, zawsze włączam funkcję drzemki, a później mam ochotę wyrzucić go przez okno. Dlatego, na miejscu pacjenta zareagowałam bym tak samo. Wchodzi do sali jakaś obca baba, bez funkcji drzemki i możliwości wyrzucenia. Trzeba wstawać.
Śmiać się z pacjentem, nigdy z pacjenta. Niestety, ale nie zawsze się tak da. Chociaż wtedy staram się śmiać z sytuacji stworzonej przez pacjenta, niż z jego osoby. Wychodzę ze szpitala o 15. Na jednej z sal leży starszy pan, bardzo schorowany, w dobrym kontakcie, logiczny. Wracam następnego dnia o 7. Widzę, że pacjent jest cały poobijany, ręka w bandażu. Nadmienię jeszcze, że w raporcie pielęgniarskim musimy wszystko dokładnie zapisywać, również słowa pacjenta, jeśli ma to jakieś znaczenie dla całej sytuacji. Chwytam więc za raport i czytam ,,Pacjent w godzinach nocnych niespokojny. Mimo wielu próśb i upominań, samodzielnie podejmuje próby wyjścia z łóżka. Około godziny 2.00 pacjent, podjął próbę wyjścia z łóżka przez barierki. Pytany co się stało twierdzi, że /wypier****l się na motorku w miejscowości X/”. Rozumiejąc całą sytuację, lekkie otępienie u pacjenta, współczując mu urazu, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Pacjenci geriatryczni to chyba jedna z moich ulubionych grup pacjentów.
Wielu osobom, może się wydawać, że są oddziały takie jak opieka paliatywna, onkologia lub intensywna terapia, na których nigdy nie słychać śmiechu. Przeciwnie. To właśnie w tych miejscach pielęgniarki stają na głowie, żeby rozluźnić sytuację. Śmiem również twierdzić, że to właśnie od niektórych pacjentów z opieki paliatywnej powinniśmy się uczyć poczucia humoru i luzu.
Oddziałem, na którym trzeba szczególnie uważać na wybuchy śmiechu, jeśli moja ukochana psychiatria. Niestety pacjenci, potrafią mówić tam różnie rzeczy i zachowywać się bardzo dziwacznie. Śmiech w nieodpowiednim momencie może sprawić, że całe zaufanie pacjenta do zespołu terapeutycznego legnie w gruzach.
Wchodząc do szpitala, warto wziąć sobie do serca słowa o. Leona Knabita.
Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz.
Wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się za co kocham psychiatrię i starszych ludzi oraz dlaczego najtrudniejszymi pacjentami są dzieci, zapraszam do kolejnego postu.
Pracowałam w domu opieki i powiedziałam kiedyś do koleżanki :to jest zarazem najsmutniejsze i najweselsze miejsce na świecie 🙂Smutne,bo wiadomo ,ze nikt go nie opuści i wszyscy ,zapewne w dość krótkim czasie ,odejdą a najweselsze bo tyle ile tam się śmiałam ,to wręcz niewyobrażalne .I tak-zawsze z pacjentem ,nigdy z pacjenta.A starsi ludzie potrafią być baaaardzo zabawni.Plus dodam ,ze o tym ,ze dziś studiuje pielęgniarstwo (pracowałam jako opiekun w UK) zdecydował również uśmiech pacjentki z bardzo zaawansowana demencja.Wyglupialysmy się z koleżanka przy muzyce i ta pani pierwszy raz od bardzo długiego czasu się uśmiechnęła ,a w zasadzie zaśmiała w głos .I to był taki przytomny śmiech ,przez chwile była sobą -kto dobrze zna demencję wie o czym mówię .W tym monecie poczułam taka pewność ,ze chce to robić ,ze to jest właśnie to.Jeszcze dwa lata studiowania i zamierzam pracować w domu opieki ,co wiele osób dziwi,ale ja uwielbiam starszych ludzi.Pozdrawiam ciepło !🙂
Pewnie się Pani ze mną zgodzi, że niesamowite jest to jak starsi ludzi rozkwitają kiedy poświęci się im odrobinę uwagi i da iskierkę radości. Zazwyczaj odwdzięczają się tym samym. ;) Również pozdrawiam, zachęcam do śledzenia bloga oraz życzę powodzenia w życiu zawodowym ! ;)
Czy moglabys vos opowiedziec nt pracy licencjackiej na CMUJ oraz na temat obrony egzaminu na oddziale.
Oczywiście. ;) Niedługo planowany jest dotyczący tego tematu. Jeśli chcesz informacje wcześniej, zapraszam do kontaktu przez moją stronę na Facebook’u. https://www.facebook.com/wczepkurodzona/
Pozdrawiam ! ;)
Ciekawy wpis, fajnie się czyta. Czekam na więcej ;)
Dziękuję za miłe słowa. ;) Bardzo się cieszę. Zapraszam do kolejnego wpisu, już jutro ;)
Wiele razy byłam pacjentem i kochałam pielęgniarki, które oprócz podania mi leków czy pomocy czysto medycznej potrafiły zagadać luba zaśmiać się ze mną. Niby nic, a jednak odpowiednia atmosfera niesamowicie pomaga wracać do zdrowia.
Święta racja. W tej pracy trzeba pamiętać, że sami jesteśmy ludźmi i mamy do czynienia z Człowiekiem, przez duże C. ;) Pozdrawiam i zapraszam do śledzenia kolejnych wpisów! ;)
Zachęcam do praktykowania nieuwarunkowanego śmiechu.
Oj, na psychiatrii to dopiero można się uśmiać… ;) z pacjentami, właśnie ;)
Ale racja, trzeba bardzo uważać – kiedy i z kim… ;)